niedziela, 1 grudnia 2013

Chapter three

Heeeloł :) Witam Was z kolejnym, trzecim rozdziałem! ;) 

Violetta

Brakowało mi już tchu, a jedyne co słyszałam to stukot moich obcasów. Czułam się okropnie, choć jeszcze nie wiedziałam co tam się wydarzyło. Miałam tylko ogromną nadzieję, że okaże się to nieporozumieniem. Nie potrzebowałam kolejnych kłopotów i problemów. Zbliżaliśmy się już do mojego domu wokół którego porozstawiane były drogie samochody, w środku wszyscy krzyczeli, próbowali uciekać. Stanęliśmy na chwilę z Leonem, teraz pewnie każe z nas zastanawiało się czemu to wszystko się dzieje, szukało jakiegoś sensownego wyjaśnienia. Niestety na próżno. Nie wiedziałam co to ma znaczyć, co robią tam Ci wszyscy ludzie rozpraszający moich znajomych i rodzinę. Dlaczego wszyscy krzyczą, płaczą. Oczy zachodziły mi już łzami, a serce pękało na miliony kawałeczków. Przecież tam byli ludzie, których kochałam!
-Violetta!- Z otchłani ciemności wyłonił się zdenerwowany i zdyszany Diego.- Szybko, uciekamy!- Wyrwał mnie z objęć mojego chłopaka, ciągnąc w zupełnie inną stronę. 
-Co ty sobie wyobrażasz?! Zostaw ją!- Leon od razu rzucił się w naszym kierunku ze złością w oczach. 
Diego także nie wyglądał na zadowolonego. 
-Zaufaj mi. Zaufaj, jeśli nie chcesz, by coś złego jej się stało.- Wymamrotał, ledwo oddychając.- Ja znam tych ludzi! I oni wcale nie chcą jej szczęścia, wręcz przeciwnie... Zaufaj mi. 
Płakałam, a jakby tego było mało zaczął padać deszcz. Widziałam wyraz miny Leona, wyglądał na bardzo zmartwionego, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
-Idźcie. Zadzwonię jak tylko będę mógł.- Najwyraźniej zgodził się, by Diego zabrał mnie ze sobą.
Ale może ja wcale tego nie chciałam? 
-Nie!- Wykrzyknęłam przez łzy.- Tam są moi przyjaciele! Rodzina! Mój ojciec! Angie...-Nie miałam już sił walczyć z chłopakami, którzy za wszelką cenę nie chcieli bym dostała się do swoich najbliższych. 
-Violetta idź z nim! Nie pozwolę, by coś Ci się stało!- Leon pchnął mnie w kierunku, który wskazał mu Diego. Chciałam czy nie-musiałam z nim iść. Szybko zaprowadził mnie do swojego czarnego samochodu, usiadł za kierownicą i gwałtownie ruszył do przodu. Nie chciałam odwracać się za siebie, wiedziałam, że gdy to zrobię serce mi pęknie i wybuchnę przeraźliwym płaczem. Teraz pozostawała mi tylko modlitwa, by nic złego nie stało się tacie, Angie, Annabeth, Fran, wszystkim... By nic im się nie stało. Tymi słowami prosiłam o to Boga, ocierając chusteczkami policzki zalane łzami. Diego jechał strasznie szybko, ale nie zwracałam na to zbyt dużo uwagi, chyba za wiele się wydarzyło, bym przejmowała się takim sposobem jazdy. Zwróciłam się w stronę okna, przetarłam dłonią zamazaną szybę. Było strasznie ciemno, zbyt dużo nie widziałam, ale byłam pewna, że nie znam tych okolic. I gdzie on mnie wiezie... Spojrzałam na niego kątem oka. Był strasznie zły jak i... Smutny? Można było zauważyć jego prawie niewidoczne łzy, które chciały wydostać się na wierzch. Zgrywał twardziela, choć wcale w tym momencie nim nie był. A może to tylko zły sen? Może to nie dzieje się naprawdę? Przymknęłam zapłakane oczy, wzięłam wdech i wydech, tak kilka razy. Nic. Zupełnie. To jednak była rzeczywistość. 

Diego

Cisza między mną a Violettą mnie przerażała, ale nie chciałem się na razie odzywać. Domyślam się w jakim była stanie, przed chwilą była świadkiem jak ktoś napada na jej dom i szuka... No właśnie kogo? Jej. Była tego jeszcze nieświadoma i wcale nie podobał mi się fakt, że to ja będę musiał ją o tym powiadomić. Skręciłem w lewą uliczkę i za chwilę zatrzymałem samochód. 
-Wysiadamy.- Rzuciłem tylko cicho, otwierając jej drzwi. 
Wysiadła niepewnie, rozglądając się dookoła. Cała się trzęsła, jej twarz była spuchnięta od płaczu. Mimo wszystko wyglądała pięknie. Jedyne czego teraz chciałem to móc ją mocno przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. 
-Chodź. Już spokojnie, dobrze?-Pozwoliłem sobie złapać ją za rękę. Wiem, że gdyby Leon to zobaczył pewnie zabiłby mnie na miejscu, ale w końcu ratowałem jego dziewczynę. 
Wyciągnąłem z kieszeni klucze i za moment otworzyły się przed nami drzwi mieszkania, w którym jak na razie na pewno spędzimy jedną noc. Zapaliłem światło i pozwoliłem Violetcie się rozgościć. 
-Gdzie jesteśmy?- Spojrzała na mnie całkiem poważnie.- Może byś mi to wszystko wytłumaczył, co?- Nie wydawał się być zbyt miła, ale nie dziwię się jej. 
-Spokojnie Viol..
-Spokojnie?! Diego wytłumacz mi jak mam być spokojna! Czy ty jesteś normalny?!- Wykrzyczała z całych sił, wymachując rękoma we wszystkie strony.
-Chodziło mi o to żebyśmy usiedli i porozmawiali normalnie... Poza tym chyba naprawdę mogłabyś się troszeczkę uspokoić, za chwilę zrobisz sobie krzywdę. Violetta uspokój się choć trochę, proszę.
Kiwnęła głową, ocierając ostatnią łzę spływającą po jej policzku.

-Masz rację. Przepraszam.- Wymamrotała i usiadła na beżowej kanapie wykonanej ze skóry.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki. Chcę tylko...
-Wyjaśnień.- Westchnąłem, opierając się o siedzenie.- Tak, wiem.
Patrzyła na mnie, ale w jej wzroku nie było już żadnych uczuć. Była zmęczona, ledwo siedziała.
-Dobrze więc...- Szczerze mówiąc nie wiedziałem od czego zacząć, to było trudne.- Ci ludzie, których widziałaś u siebie w domu. Im tak naprawdę chodzi tylko o Ciebie. Robisz się sławna Violetta. Coraz więcej ludzi Cię słucha, rozpoznaje na ulicy. Stajesz się niczym gwiazda popu. A oni właśnie na takich ludzi czyhają. Chcą Cię wykorzystać, żebyś odwalała całą robotę za nich a oni będą tylko zbierać kasę. Udają groźnych, żeby nas trochę postraszyć, ale... W sumie czasem potrafią być groźni. Na przykład jeśli sama z siebie nie na zgodziłabyś się na ich propozycję... Wyciągają te swoje pistoleciki, pałeczki i grożą. Chcę Cię chronić, bo wiem do czego są zdolni...
-To chore... Ale powiedz mi skąd ty ich znasz?
-Miałem siostrę. Jessicę, była cudowna.- Uśmiechnąłem się delikatnie, ale poczułem jak oczy zachodzą mi łzami.-Zaczęła robić karierę, teraz pewnie byłaby kimś wielkim, ale przez nich...- Urwałem i gwałtownie podniosłem się do góry, uderzając w ścianę.
-Diego!- Viola podleciała do mnie i odwróciła mnie w swoją stronę.-Diego dlaczego płaczesz? Co się stało... Diego.
-Oni ją zabili.-Zacisnąłem pięści, powstrzymując się przed kolejnym uderzeniem w ścianę.- To był przypadek... Ale zrobili to! I nigdy im tego nie wybaczę... I nie pozwolę, by zrobili coś złego Tobie.
Byłem cały roztrzęsiony, za każdym razem, gdy przypominam sobie ten dzień staje się kimś innym. Moja siostra była dla mnie wszystkim, była dla mnie przykładem, a teraz? Teraz jej nie ma, i to przez tych frajerów.
-Tak mi przykro...- Violetta ponownie zaczęła płakać, podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.-Boję się Diego.
-Cii... Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.- Pogładziłem ją po plecach, szepcząc do ucha słowa, które mogłyby dodać otuchy.

Angie


To co się tu przed chwilą stało było okropne. Ci ludzie zostawili po sobie tylko okropny bałagan i strach. Znajomi Violetty już się rozeszli, a jej samej nie ma.

-German, i co? Obdzwoniłeś każdego?- Jej ojciec był bardzo zdenerwowany, jego jedyna córka zaginęła.
-Tak. I nikt nie wie gdzie ona jest Angie!
-German nie będę Ci teraz mówiła żebyś się uspokoił, bo wiem, że to niemożliwe, ale... Może zadzwoń do Leona? Do niego chyba nie dzwoniłeś?
-Tak.. Tak, to prawda.- Sięgnął po słuchawkę telefonu i wykręcił kolejny numer.

*Rozmowa*
-Halo, Leon?
-Pan German?
-Tak, to ja. Wiesz może gdzie jest Violetta? Może jest z tobą?
-Nie, u mnie jej nie ma. Ale wiem z kim jest..
-No to mów chłopcze no szybko!
-Spokojnie... Jest z Diego. Powiedział, że zna tych ludzi i zabierze Violettę w bezpieczne miejsce. Przed chwilą z nimi rozmawiałem, przyjdę jutro rano do pana i wszystko opowiem dobrze? Niech się pan nie martwi, Violetta jest jak najbardziej bezpieczna...
-Ech... Dobrze, niech będzie. Ale bądź tu z samego rana!
-Obiecuję. Do widzenia.
-Do widzenia. Dobranoc Leon.
**
-Iii? Wie coś?-Podeszłam szybko do Germana, mając nadzieję, że Viola jest cała i zdrowa.
-Tak, Diego z nią jest. Leon ma jutro do mnie przyjść i porozmawiać..
-Oo całe szczęście, że nic jej nie jest...
Poczułam ogromną ulgę, kiedy dowiedziałam się, że mojej siostrzenicy nic nie jest. To byłby koszmar, gdyby coś złego jej się stało. Teraz pozostaje nam iść tylko spać i poczekać na bieg kolejnych wydarzeń...
-Mamo?- Zza drzwi od pokoju wychyliła się moja córka Annabeth.- Violetta się znalazła?
-Tak kochanie... Znalazła. Idź już spać, to był męczący wieczór..- Podeszłam do niej i ucałowałam ją w policzek.- Dobranoc skarbie.
-Dobranoc mamusiu.

Violetta

-Dzień dobry księżniczko.- Otworzyłam powoli zaspane oczy i ujrzałam uśmiechającego się do mnie Diego.- Przyniosłem Ci śniadanie.
-Śniadanie do łóżka?- Zachichotałam, co wydawało się dziwne po ostatnich wydarzeniach.
-Mówiłem, księżniczka.- Po raz pierwszy od bardzo dawna zauważyłam w nim coś więcej niż tylko kolegę. Czy ja zwariowałam? Kiedy zaczęłam być z Leonem, mam zacząć czuć coś do Diego? To nie mogła być prawda, przecież to absurdalne. 
-Dziękuje.-Ugryzłam kawałek tosta z dżemem truskawkowym i popiłam sokiem pomarańczowym.
-Obejrzymy coś?- Zaproponował, wskazując palcem na duży telewizor wiszący na ścianie. 
-Pewnie, czemu nie.- Uśmiechnęłam się subtelnie. 
-To może coś na rozluźnienie atmosfery, komedia, myślę, że to dobry pomysł.
Osobiście też tak uważałam, może to na chwilę pomogłoby mi zapomnieć o wczorajszej nocy. 
Chłopak włączył film i usiadł na łóżku obok mnie. 
-Nie Diego to kompletnie bez sensu... Nie mogę się na niczym skupić. 
-Tak, ja też...- Spojrzał na mnie i westchnął cicho.- Wtedy kiedy jesteś obok... 
-Co...- Wymamrotałam. 
Czemu on mi to mówi? I to akurat teraz. 
-Myślisz, że pogodziłem się z tym, że jesteś z Leonem? Nie. Nadal mi na Tobie zależy, strasznie zależy. I pewnie nic nie mogę z tym zrobić. 
-To miało być pytanie?- Spytałam lekko zszokowana jego wyznaniami.
-No a mam u Ciebie jakieś szanse? Przecież ty go podobno tak bardzo kochasz.. 
Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Przyznam się, że miałam lekko mieszane uczucia, z jednej strony liczył się tylko Leon, ale z drugiej... Diego był taki przystojny, romantyczny... Uratował mi wczoraj życie. 
-Violetta? Odpowiesz mi?- Przysunął się do mnie i spojrzał mi w oczy, a ja poczułam tylko szybsze bicie serca.
-Kiedy nie wiem co...
-A jednak.- Uśmiechnął się zadziornie.- Gdybyś go naprawdę kochała powiedziałabyś to od razu.
Miał mnie. To prawda. Gdyby moje uczucia do Leona były prawdziwe bez zastanawiania się odpowiedziałabym, że nie ma u mnie szans i żeby się odczepił. 
-Trochę mnie to cieszy.- Teraz poczułam tylko jego usta na swoich, pocałowaliśmy się, a ja nawet nie próbowałam go odepchnąć, nie zaprzeczyłam. Co takiego się ze mną stało? 

Przepraszam, że tak "późno" bo już 21 xD i przepraszam za spapranie końcówki :< :o tak jakoś straciłam głowę, bo rozwiązywałam zagadkę z koleżanką, loool ;d ... ale mam nadzieję, że Wam się będzie podobało :) zrobiłam z tego trochę kryminał haahah :o :D

Doooooobranoc! :*


 

~ ♥.

wiem, że nagłówek nie z Violetty... ale taki na razie będzie xd poza tym jakoś mi się strasznie ten szablon podoba :) a że opowiadanie o Violetcie to w sumie nie znaczy, że obraz główny musi być z nią :> ale pewnie z czasem to zmienię.