piątek, 29 listopada 2013

Chapter two


Francesca

Annabeth na pierwszy rzut oka wydawała się być nieśmiałą, niepewną siebie osóbką. Ale kiedy zaśpiewała piosenkę napisaną przez Violę zaczęłam powoli zmieniać zdanie. Miała prześliczny głos, brzmiał bardzo podobnie do głosu mojej najlepszej przyjaciółki. Były rodziną-to wyjaśniało większość naszych wątpliwości.
-To było genialne, Ann!-Viola przytuliła ją do siebie z wielką dumą.-Ann...Możemy tak na Ciebie mówić prawda?
-Pewnie, że tak. I... Dziękuję, serio.- Dziewczyna zarumieniła się lekko na tyle rzuconych w jej stronę komplementów. 
**
-Violetta! Zejdźcie tu do nas na dół!- W naszych uszach rozległ się znany głos pana Germana.
Tak też zrobiliśmy, całą naszą gromadką podreptaliśmy na dół, stając w szeregu przed gospodarzem domu.
-Ha! Niczym w wojsku, prawda?-Ojciec Violetty zaśmiał się, zwracając się ku Esmeraldzie, Angie, Amber, Oldze oraz Ramallo.
-Oooo! Tak prześlicznie wszyscy razem wyglądacie! Mogłabym Was wszystkich ogromnie wyściskać!- Pani Olga jak to miała w swoim zwyczaju zachwycała się prawie każdą rzeczą, człowiekiem dookoła.
-Wyściskać?-Odezwał się zaniepokojony Andreas.- To chyba nie będzie konieczne.- Pokiwał palcem, zmarszczył czoło i oddalił się o dwa kroki do tyłu. 
Jednogłośnie zaśmialiśmy się w taki sposób, że w całym domu można było poczuć radość, która nie gościła już od dawna u rodziny Castillo. 
-Tato, co chciałeś?- Przed rządek do swojego ojca wyszła Viola.
Fran y Marco-Po prostu chciałem zaproponować żebyście bawili się tutaj. U Ciebie chyba nie ma zbyt dużo miejsca, prawda? Ooo... Chyba, że wstydzisz się już swojego starego ojca.- Pan German zaczął zwinnie wywijać bioderkami, robiąc przy tym zabawne miny, co doprowadziło nas prawie do łez. 
Nagle z głośników zaczęła brzmieć muzyka, porywając nasze nogi do tańca.
-Francesca? Zatańczymy?- Dostojnym krokiem, z cudownym uśmiechem i błyskiem w oku podszedł do mnie Marco. Szczerze mówiąc wahałam się, czy znów powinnam mu zaufać, wybaczyć, znów być razem...
-Marco...-Zaczęłam, ale chłopak przyłożył mi palec do ust na znak, że teraz on będzie mówił.
-Wiem, że Cię zawiodłem. Nie powinienem spotykać się z tą dziewczyną. Ale zrozum... Ty wyjechałaś, byłem pewien, że już nie wrócisz... Ale wróciłaś! I nawet nie wiesz jak się cieszyłem, kiedy się o tym dowiedziałem. A poza tym... Ty też spotykałaś się z innym chłopcem we Włoszech, więc można powiedzieć, że jesteśmy kwita, hm? Fran... Naprawdę. Nic mnie nie łączy z tamtą dziewczyną.- Złapał mnie delikatnie za dłoń i przyciągnął do siebie.- Kocham tylko Ciebie i tylko z Tobą chce być, dobrze? Wierzysz mi?
Poczułam jak serduszko zaczęło mi szybciej bić, poczułam radość. Marco potrafił okazywać miłość lepiej jak niejeden chłopak. I zdecydowanie byliśmy sobie przeznaczeni. Nie powiedziałam już nic, przytuliłam się do niego mocno i za chwilę porwałam go do szalonego tańca. 

Maxi

Impreza u Violetty była fantastyczna. Chyba nie tylko ona nie dowierza, że jej ojciec się tak zmienił. Ja także jestem pełen podziwu. 
**
W końcu ktoś puścił wolniejszy, romantyczny kawałek do tańca. Zauważyłem, że Marco pogodził się z Francescą i na nowo zaczną być szczęśliwą parą. Uznałem więc, że może najwyższy czas naprawić stosunki z Nati. Strasznie mi na niej zależało, ale ostatnio między nami nie było zbyt dobrze. Wszystko przez Ludmiłę, która non stop coś kręciła i nie dawała nam szansy na jakiekolwiek spotkania poza zajęciami w studiu. Ostatnim razem nagadała jej, że chcę być z nią tylko dlatego, żeby chwalić się przed kumplami. To totalna bzdura, po co miałbym to robić. Nati była cudowna. Te jej kręcone włosy, śmiejące się oczy, piękny uśmiech... Ideał a nie dziewczyna. Przynajmniej dla mnie. 
-Okej Maxi...- Pomyślałem w duchu.- Trzeba to zrobić, teraz albo nigdy.- Odstawiłem szklankę z sokiem na bok i ruszyłem w kierunku swojej miłości. 
Stała tyłem, wyglądając na coś przez okno. Wydawała się być przygnębiona, może zamyślona. Byłem pewien, że to znowu przez Ludmiłę, mimo, że kolejny raz obiecała się zmienić- nie wierzyłem jej ani trochę.
Naty y Maxi-Hej, Nati..- Złapałem ją za ramię, próbując opanować kłębek nerwów, którym teraz byłem.- Możemy porozmawiać?
Odwróciła się gwałtownie w moją stronę, a gdy mnie tylko zobaczyła uśmiech znikł z jej twarzy, a zamienił się w grymaśną minę.
-Wydaje mi się, że od dawna nie mamy o czym rozmawiać Maxi.- Powiedziała stanowczo, rozglądając się dookoła, żeby tylko nie spojrzeć mi w oczy. Ona też coś do mnie czuła... Ale jej wredna przyjaciółka próbowała zniszczyć w niej to uczucie.
-Nawet nie dasz mi szansy. Słuchaj przecież to... To totalne brednie!- Ze złości zacząłem wymachiwać rękoma na lewo i prawo. 
-Po pierwsze uspokój się trochę.- Złapała moje dłonie i opuściła je w dół.- A po drugie, cześć! 
-Nie, nie! Nati poczekaj, proszę okej?- Złapałem ją w ostatniej chwili i odwróciłem w swoim kierunku.
Pokręciła przecząco głową, wyrywając się z mojego uścisku i odeszła. Kolejny raz nie udało mi się. Ale będę próbował, do upadłego, bo...
"jeśli naprawdę kochasz-walcz do samego końca, mimo wszystko..." 

Violetta 

Impreza, którą zorganizowałam miała chyba szansę przejść do historii! Choć nie było na niej dużo ludzi, było cudownie. Po raz pierwszy od bardzo dawna świetnie się bawiłam, nie zadręczając swojej głowy wszelkimi problemami.
-Angie, możemy porozmawiać?-Wykorzystałam okazję, kiedy moja ciocia podeszła do zimnych napoi, by co nieco jej powiedzieć.
Odwróciła się do mnie na pięcie, zarzucając przy tym swoimi długimi złocistymi włosami.
-Violu... Przepraszam, że nic nie mówiłam, ale...- Jak zawsze zaczęła się nerwowo tłumaczyć.
-Angie! Angie! Spokojnie.-Położyłam jej dłoń na ramieniu, potrząsając lekko.- Nie jestem zła...-Oparłam się o stół, spoglądając na nią kątem oka.- Tylko trochę mi smutno, że nic nie powiedziałaś wcześniej, ale w porządku... Nic się nie stało. 
-Chciałam Ci powiedzieć, ale w ubiegłym roku tyle się działo, nie chciałam dokładać Ci jeszcze moich problemów, rozumiesz?-Zwróciła się do mnie z przebłagalnym wzrokiem.- Tak bardzo Cię kocham, chodź tu do mnie.- Rozłożyła ręce w moją stronę, a ja przytuliłam się mocno.
-Ja Ciebie też, Angie.
Obie uśmiechnęłyśmy się w tym samym czasie, uwielbiałam swoją ciocię, mimo kolejnej tajemnicy i tak była najukochańsza. 
-Annabeth powinna się zapisać do Studia.- Przypomniało mi się w ostatniej chwili, kiedy odchodziłam do przyjaciół.- Ale chyba o tym wiesz. Pokażemy jej jak jest u nas fajnie. - Uśmiechnęłam się tajemniczo, zwołując całą naszą ekipę w jedno miejsce. Stanęłam na środku, reszta w pewnej odległości za mną.
-On beat!- Krzyknęłam radośnie, puszczając Angie i Annabeth oczko, a w naszych uszach można było usłyszeć już melodię znanego hitu naszego wykonania. 



-Brawo, brawo!- Oklaski rozległy się po pokoju, a Annabeth i Ambar nie mogły ukryć swego podziwu. 
-Bu!- Leon zaszedł mnie od tyłu przytulając lekko.- Porywam Cię, co Ty na to?- Musnął mój policzek, a ja odwróciłam się w jego stronę.
-Jestem za.- Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyliśmy w kierunku wyjścia na dwór. 
Na dworze było już ciemno, powietrze było jeszcze ciepłe, ogólnie bardzo przyjemnie. A niebo rozświetlone tysiącoma gwiazdami, zupełnie bezchmurnie. W końcu byliśmy sami, mogliśmy porozmawiać i nacieszyć się sobą.
-Jest pięknie, co?- Poczułam jak chłopak nieco mocniej ścisnął moją dłoń, uśmiechając się promiennie. 
-Tak, rzeczywiście.- Pokiwałam tylko głową na znak, że całkowicie się z nim zgadzam. 
Usiedliśmy na pobliskiej ławce, Leon objął mnie swym ramieniem, tak że czułam się jak najbardziej bezpiecznie. 
-Nie uważasz, że to przeznaczenie?- Chłopak zaczesał mi kosmyk włosów za ucho, spoglądając mi w oczy.- Ciągle do siebie wracamy, mimo wszystko.
-Przeznaczenie? Tak, myślę, że to może być to... A ty? Wierzysz w przeznaczenie? Wierzysz w nas? Że w końcu się uda?- Spytałam cichym głosem.
Zauważyłam jak jego kąciki ust idą szybko do góry.
-No wiesz... Chyba, że znowu jakiś Diego czy nie wiadomo kto nam przeszkodzi.
Uderzyłam go lekko w bark, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
-Jesteś wredny, wiesz?- Nie wytrzymałam i z moich ust wydobył się lekki chichot.
-Tak tak wiem. To dlatego mnie kochasz.- Poruszył zabawnie brwiami. 
-Nie. Kocham Cię za wszystko, po prostu za to, że jesteś.
Zdążył tylko delikatnie się uśmiechnąć, bo za chwilę nasze piękne chwile przeszkodził okropny krzyk. Spojrzeliśmy po sobie, próbując zorientować się skąd pochodzi okropny hałas.
-Violetta!- Krzyknął Leon, pociągając mnie szybko do drogi.- To z Twojego domu! Szybko, coś musiało się stać!- Oboje migiem pobiegliśmy w stronę mojego mieszkania. 
Byłam strasznie zdenerwowana, co tam mogło się stać? Dopiero co skończyły się moje problemy, a teraz na nowo miało coś się dziać? To nie tak miało być... Proszę, tylko nie to. 

Baduuum tsss :> The end. :o Może już trochę ciekawszy niż pieerwszy ;) Mamy już Marcescę, Naxi nadal będzie próbowała, nooo a co stało się u Violi w domu... No cóż, w następnym rozdziale się dowiecie :>

Buuziaki ;* ! 




poniedziałek, 25 listopada 2013

Chapter one

Hej, no to ruszamy z pierwszym rozdziałem! :>

Violetta

Wakacje dobiegły końca i pora rozpocząć nowy rok nauki w Studiu, coraz bardziej doskonaląc swe zdolności muzyczne. To nasz ostatni rok i chcę, by wyszedł idealny, żeby nic go nie popsuło. Wydarzenia z ubiegłych miesięcy nie były takie jakie sobie wymarzyłam. Rozpoczynając od problemów finansowych ojca, a kończąc na moich nierozwiązanych sprawach sercowych. Dzisiejszy dzień ma rozpocząć mój "idealny rok" i wiem, że będzie wyjątkowy. Tata zgodził się, bym zorganizowała przyjęcie powitalne dla najbliższych znajomych. Czasami, aż nie dowierzam, że tak bardzo się zmienił... Myślę, że częściowo przyczyniła się do tego Angie jak i Esmeralda, która okropnie postąpiła współpracując z Jade i Matias'em, ale definitywnie wszystko się wyjaśniło i tato jest z nią bardzo szczęśliwy, w końcu znalazł na swej drodze kogoś dzięki komu ponownie się śmieje, a jego życie nabrało kolorów. Teraz staramy się tworzyć prawdziwą rodzinę, budować między sobą więź. Mam nawet siostrę-Ambar, trochę psotna, ale... I tak ją pokochałam, myślę, że w końcu odnajdziemy wspólny język i będę dla niej przykładem na przyszłość. 
**
Nie tylko tata się zmienił, ja również. Nie jestem już tą samą Violettą, która przyleciała tu 2 lata temu, nie znając nic ani nikogo, zupełnie nieśmiała, nieświadoma tak wielu spraw i rzeczy. Dziś jestem pewną siebie dziewczyną spełniającą swe marzenia z cudownymi przyjaciółmi i... Chłopakiem. Tak, ja i Leon w końcu jesteśmy razem i chyba nic nie zdoła nas już rozdzielić, Diego odstąpił i życzy nam szczęścia. Strasznie się cieszę, że wszelkie problemy już za mną i nareszcie mogę prowadzić życie niczym z bajki, mojej bajki, którą od dziś sama poprowadzę. 
**
-Violetta!- Głos taty rozległ się po całym domu, zbiegłam po schodach, by dowiedzieć się o co chodzi.
Stół w jadalni był zapełniony rozmaitymi potrawami przyrządzonymi przez Olgę, firanki lekko rozwiewał letni jeszcze wiatr, a przez okna wpadały promienie słoneczne. Uśmiechnęłam się w duchu.
-Violetta...-Ktoś szturchnął mnie lekko, wybudzając tym samym z zamyśleń.
-Hmm? Tato... Chyba nie chcesz powiedzieć, że to wszystko jedzenie jest dla nas i... 
-Nie, nie córciu skądże.- Zaśmiał się trochę ironicznie.- Dziś przyjeżdża Angie... Z ważnym gościem, którego jeszcze nie znasz, ale na razie nie pytaj o szczegóły. Więc pomyślałem, że moglibyśmy zjeść rodzinny obiad... No wiesz, ty, ja, Esmeralda, Ambar, Olga, Ramallo i właśnie ona. To chyba dobry pomysł prawda? Co o tym sądzisz?-Skrzyżował ręce na piersi jak zwykle to robił, czekając na moją aprobatę. 
-Ooo tato...- Mocno go przytuliłam.- Oczywiście, że to dobry pomysł, rzekłabym, że... 
*Ding dong*
Spojrzeliśmy oboje po sobie, pchnęłam go lekko do przodu, by otworzył drzwi, ale uparł się bym zrobiła to razem z nim, bo "tak wypada". Pokręciłam zabawnie głową, tata czasami sprawiał wrażenie bardzo nieśmiałego i niepewnego swoich poczynań. 
-Nie zamierzasz otworzyć?- Spytałam, kiedy staliśmy tuż przed drzwiami.
Odczułam coś dziwnego, wydawał się być nieco zdenerwowany. Jego klatka piersiowa unosiła się do góry i opadała za każdym wziętym głębokim oddechem.
-Tato? 
-Oo tak, już...- W końcu odważył się pociągnąć za klamkę, drzwi lekko zaskrzypiały. 
-Angie!- Już chciałam rzucić się jej na szyję, ale coś mnie zatrzymało. A raczej ktoś. Obok mojej ciotki stała dziewczyna mniej więcej w moim wieku, o ciemnych długich włosach z promiennym uśmiechem, choć wydawała się być zażenowana zaistniałą sytuacją. 
Spojrzałam na tatę, na Angie, potem znów na tatę... 
-Wejdźcie, proszę. 
Nie rozumiałam kim była i co robiła z Angie ta dziewczyna, trochę nawet do niej podobna, miałam nadzieję, że za chwilę wszystko zostanie mi wyjaśnione a ja nie omdleję z "wrażenia". 
-Violetta, to jest...- Zaczął ojciec trochę niepewnie, spoglądając ukradkiem na swoją szwagierkę.- To jest Annabeth. Annabeth to jest-Violetta. Poznajcie się. 
Uśmiechnęłam się sztucznie, podając jej dłoń.
-O hej, bardzo mi miło.- Przytaknęłam z grzeczności. 
Po chwili ciszy odważyłam się w końcu zadać nurtujące w mojej głowie pytanie.- A kim jest.. Annabeth? 
-Może usiądziemy i wszystko Ci wyjaśnimy, co Violu?- Zaproponowała Angie. 
-A więc Annabeth... To córka Angie.- Wymamrotał szybko ojciec, a mi oczy mało co nie wyszły na wierzch.
Angie ma córkę?! I to w moim wieku?! Dlaczego nic nie mówiła... Dlaczego? Czuć było napiętą atmosferę wokół nas wszystkich. Nie rozumiałam nic. Jak to wszystko było możliwe? 
-Viola...- Tato usiadł obok mnie i pogładził mnie ręką po plecach.- Bo widzisz... Angie była kiedyś zamężna. Nie trwało to długo, rozstali się w niezbyt miłych okolicznościach. Dotąd Annabeth mieszkała z ojcem, bo sąd niesłusznie wydał prawa rodzicielskie, ale widzisz... W tym roku odzyskała je twoja ciocia i... Masz kuzynkę. Nie cieszysz się? I proszę... To znaczy... Prosimy, nie bądź zła, dobrze? Wszystko będzie jak dawniej, obiecujemy Ci to. 
-Nie, nie... Nie jestem zła, tylko to dla mnie trochę... Trochę szok.-Zagarnęłam opadający mi na oczy kosmyk włosów za ucho.-Okej, wszystko dobrze, zaprzyjaźnimy się prawda?- Rzuciłam w stronę swojej kuzynki przyjazne spojrzenie, na co ona odpowiedziała szerokim uśmiechem.- To może... Zaczniemy od zaraz? Dziś przychodzą do mnie moi przyjaciele, zapoznam Cię z nimi, co Ty na to?
-Jasne, brzmi świetnie.
-W takim razie chodźmy na górę się przebrać.
**
A więc mam kuzynkę. Absurdalne, prawda? Mój "idealny rok" nieźle się rozpoczął.
-Słyszałam, że... Że bardzo ładnie śpiewasz.- Rzekła Annabeth, siadając niepewnie na moim łóżku.
-Ooch... Tak tak, ale nie przesadzajmy... A ty? Też śpiewasz? Powinnaś mieć to w genach.
Spojrzała na mnie trochę ze zdziwieniem.
-Ja.. Tak, owszem, lubię śpiewać, ale... Nigdy się nie uczyłam, nigdy się nie rozwijałam, mój ojciec nie lubił tego, więc... 
-Rozumiem Cię doskonale, nawet nie wiesz jak bardzo. Mój tato też nie lubił, kiedy śpiewałam, ze względu na przeszłość mojej mamy...
Nie zdążyłyśmy powiedzieć nic więcej, bo rozległ się kolejny dzwonek do drzwi. 
-To pewnie moi przyjaciele, na pewno Cię polubią. Hej... Rozluźnij się trochę, wszystko jest w porządku, tak?- Posłałam jej ciepły uśmiech. Odwzajemniła. 
**
-Aaaa! Violetta! Tak bardzo tęskniliśmy!- Do pokoju po kolei wlecieli Francesca, Camilla, Natalia, Ludmiła, Maxi, Andreas, Marco, Broadway, Diego, a na końcu... Leon. 
Motylki w moim brzuchu zwariowały, gdy go zobaczyłam. Zawsze tak na mnie działał. 
-Ooo, ja też za wami tęskniłam!- Przytuliłam się z każdym z osobna, na końcu podchodząc do tego jedynego.
-Hej.- Leon uśmiechnął się szeroko, ukazując przy tym szereg swoich śnieżnobiałych zębów. 
-Hej.- Podeszłam powoli do niego, zgrywając nieśmiałą, ale szybko mi to przeszło i rzuciłam mu się w ramiona.
-Aww, nasze kochane gołąbeczki.- Odwróciłam się, a wszyscy moi znajomi szczerzyli się do nas, ukazując, że także cieszą się naszym szczęściem.
Przez to wszystko zupełnie zapomniałam o Annabeth, której najwidoczniej oni sami nie zauważyli. 
-Emm.. Tak, więc słuchajcie... Chcę Wam kogoś przedstawić.- Skierowałam ich w stronę łóżka, na którym siedziała owa dziewczyna.- To Annabeth, moja kuzynka, córka Angie.- A Annabeth to jest... Francesca, Camilla, Ludmiła, Maxi, Natalia, Andreas, Broadway, Diego, Marco i... Leon.- Wskazałam jej każdego po koeli.
Machnęła do nich ręką, tym samym się witając. 
Moim zdaniem całkiem ciepło ją przyjęli, nie zadawając żadnych zbędnych pytań. Cieszyło mnie to niezmiernie. 
-To co, grupowa powitalna piosenka?- Spytała po chwili Fran.
Pomysł mi się podobał, lubiłam śpiewać z przyjaciółmi, ale tym razem postanowiłam nieco zmienić plan.
-Annabeth, może nam coś zaśpiewasz? Chętnie Cię usłyszymy.
Widać było, że nie było głosów na "nie", więc w sumie... Nie miała wyjścia.
-Ja? Naprawdę? 
-Mhm!- Dodałam jej otuchy samym spojrzeniem. 
-No dobrze... Chyba mogę spróbować... 
Sięgnęłam więc po mp4 i puściłam jej melodię do naszej piosenki, którą z pewnością znała. 

,,Valió la pena todo hasta aquí
porque al menos te conocí
Valió la pena lo que vivimos
lo que soñamos
lo que conseguimos
 Valió la pena, pude entender
que cada historia es una razón
Para estar juntos, para creer
para que suene nuestra canción
hoy somos tantos, hoy somos más
hoy más que nunca"

Wow. Byłam pewna, że potrafi śpiewać, ale nie wiedziałam, że aż tak pięknie. Lecz chyba nie tylko na mnie zrobiła ogromne wrażenie. Każdy z moich znajomych stał przez chwilę w ciszy, zastanawiając się pewnie po kim odziedziczyła taki ogromny talent. A może powinna zapisać się do Studia? 





Bum, no to koniec :> nie sprawdzam chyba nawet tego od początku, bo nie chcę się załamać XD miłego czytaniaa ;) ! no bo pierwszy rozdział aaj nie lubię początków :< drugi rozdział powinien pojawić się w piątek ;) ..
i tak wiem, wygląd bloga nie powala na kolana xd hahah .. ;d nie mam czasu na poprawę po prostu ;c
szkoła jeej -_- .. 

niedziela, 24 listopada 2013

heeej! ;)

no to cześć :> 

mój nowy blog z opowiadaniem o Violettcie ;) kiedyś prowadziłam innego ... pod adresem storyofvioletta.blogspot.com

w tamtym opowiadaniu bohaterowie znajdowali się w Paryżu :> 
niestety nie doprowadziłam historii do końca...
przepraszam :c 

tutaj będzie pisana zupełnie nowa historia ;) 
myślę, że tym razem tak łatwo się nie poddam i jakoś to ładnie pójdzie :> 
a Wam będzie się podobać ;)) 

jeśli chodzi o I rozdział... sama chciałabym, żeby pojawił się on już... DZIŚ! 
może dam radę ;)
aczkolwiek idę niedługo do kościoła więc nawet nie zaczynam pisać ;x 
ale jak wrócę to być może pojawi się pierwszy zarys historii :> 
mogę zdradzić, że dodam sobie nową bohaterkę...
Annabeth :)     

mogę nawet dodać zdjęcie jak ją widzę :> żebyście Wy również mogli sobie powyobrażać, lol xd


wygląd postaci może trochę oklepany, ale cóż :> mi się podoba
kim jest Annabeth i jak wpłynie na życie głównej bohaterki? 
przekonacie się już wkrótce ;) 


ps. wygląd bloga jest na razie taki na odwal sie xd ;c 
ale nie mam czasu żeby go dobrze dopracować na razie ;x 
potem się poprawi :) ! 

do zobaczenia :>